Ach, jakże pragnąłbym wrócić na Farmę! Miejsce to na trwałe zagościło w moich snach, gdzie jawiło się czymś świetlistym, pięknym, rozczulającym wręcz. Bardziej prawdziwa od szarego świata, w którym niepostrzeżenie mijały mi ciągi dni pozbawionych znaczenia, Farma olśniewała dojrzałym złotem zachodzącego słońca. Tak, niczego nie chciałem bardziej, niż tam wrócić. Łaknąłem prostoty, czystości i prawdy, które ‒ gdy mieszkałem na Farmie ‒ były naturalnymi składnikami mojego dnia. Tak samo, jak ciężka i uczciwa praca od wschodu do zachodu słońca. Och, jakże chciałem z powrotem znaleźć się w nurcie życia! Z początku myślałem, że to zaledwie senne rojenia, lecz z czasem wracało do mnie coraz więcej ‒ obrazów, wspomnień; uczuć, jakby znajomych, choć zapomnianych; świetlistych przebłysków mojej obecności w tamtym niezwykłym miejscu. Wszystko to zaś zdawało się układać w większą całość, której znaczenie mi umykało ‒ a może celowo zostało przede mną ukryte? Przez kogo, w takim razie? Nie pomagał